Kiedyś dawno, dawno temu, gdy dinozaury chodziły jeszcze po świecie, a Internet nie śnił się jeszcze żadnemu człekowi z maczugą...
No dobra, nie ta bajka.
Internet już od dawna kręci całym naszym życiem. To tu, w wirtualnym świecie słuchamy muzyki, oglądamy filmy, dowiadujemy się o gorących wydarzeniach trzęsących naszym globem, rozporządzamy naszymi pieniędzmi, dzielimy się zdjęciami i wykonujemy wiele innych, bardziej lub mniej pożytecznych rzeczy. Jedną z nich (stojącą tuż obok podglądactwa znajomych na fejsie, które stało się ostatnio najulubieńszą dyscypliną globalną) są portale randkowe. To tu spotyka się wyjątkowo różnorodna próba reprezentatywna przekroju naszego społeczeństwa. Ludzie zgromadzeni na portalach randkowych poszukują. Każdy na swój sposób chce znaleźć drugi puzzel pasujący do jego układanki. W tym celu stosuje szereg metod, które dają mu nadzieję (chociażby mikroskopijną) na znalezienie tak upragnionej miłości.
Ale nim przejdę do omawiania poszczególnych metod, które udało mi się zauważyć i nazwać, chciałabym wpierw przedstawić kwestie, które w moim subiektywnym odczuciu pchają tę całą 'romantyczną' gawiedź wprost w ramiona portali randkowych.
Dawno temu... to znaczy w zeszłym roku (dla mnie wszystko, co nie wydarzyło się w bieżącym miesiącu jest odległe jak czasy Napoleona) pod wpływem dziwnego impulsu, którego do dnia dzisiejszego jeszcze nie rozpracowałam, postanowiłam poświęcić sześćdziesiąt sekund na założenie profilu na sympatycznym portalu. Impuls zadziałał sprawnie i kilka chwil później mogłam cieszyć się galerią pełną najróżniejszych męskich kandydatów gotowych na bliższe poznanie. No właśnie - poznanie...
I tu powodów, które sprawiają, iż portalowi poszukiwacze decydują się polować w Internecie jest wiele. Jedni bardzo zapracowani, tak bardzo, iż jedynym ich kontaktem (poza pracą) z drugą osobą jest szybki bieg z koszykiem sklepowym pomiędzy regalami, które sprowadza się zawsze do 'Zapraszamy ponownie' przy stanowisku kasowym numer 1, albo do 'Dziękuję' tuż po odebraniu karty płatniczej na stacji benzynowej Statoilu.
Kolejni to chodząca słownikowa definicja nieśmiałości. Tacy cisi, którym serca podskakują do gardła, a w brzuchach grają na pokrytych bawolą skórą bębnach murzyńskie grupy folkowe. Wiadomość zaczepna może rozkosznie powalić na łopatki, ale w realu powalić nas może strzał rozpaczy.Nie czarujmy się, ale cisza, zwłaszcza taka przerywana tylko głośnym przełykaniem śliny, potrafi zabić wszystko.
Inną, równie udaną grupą dość mocno zakotwiczoną w świecie @romansów są miłośnicy fizyczności. To taka bardziej zwierzęca gromada użytkowników sympatycznego portalu, która ma jeden główny cel - znaleźć kogoś na wolny ( a może i dziki) seks. I nie ma się tu czemu za bardzo dziwić, w końcu @światem, tak samo jak światem realnym rządzi goła dupa. Dziś to już nawet woda mineralna nie sprzeda się bez akompaniamentu dorodnego cyca. Taki świat!
Ponadto mamy grupę użytkowników zdesperowanych, takich którzy chwycą się i brzytwy, w nadziei, iż uda im się poznać big love, ciekawskich obserwatorów (trochę pooglądają, trochę pozaczepiają, ale ogólnie cały ten sympatyczny system mają w głębokim poważaniu), obrzydliwych zboczuchów (tak, tych od fappingu), majętnych, choć niekoniecznie urodziwych, którzy na pewno odpowiedzą na anons w stylu 'zasponsoruj mnie', no i takich, którzy po prostu próbują, bo w końcu w życiu spróbować trzeba wszystkiego.
Zapewne można byłoby scharakteryzować jeszcze kilka mniejszych podgrup użytkowników randkowych portali, ale zdają mi się one być tak maciupeńkie, iż raczej ich bliższa charakterystyka nie wniesie nic istotnego do mojego socjologicznego spojrzenia na sympatyczny kocioł @miłości.
Teraz czas na metody @podrywu, z którymi miałam @sposobność jako 'randkująca' online kobieta.
Sposobów internetowego podrywu jest tak wiele, jak wiele jest gatunków robali na ziemi. Jednak wszystkie wrzucić możemy do jednego z dwóch worów: jeden z nich wywołuje uśmiech, drugi zaś oburzony wkurw.
Jak powszechnie wiadomo zaczepki mogą być kulturalne i sympatyczne, albo (co zdarza się znacznie częściej) prostackie i lecące niżej niż Tupolew w Smoleńsku.
Ten przyjemny wór pełen jest takich dość kokieteryjnych tekściw, na kóre naprawdę można złapać złotą rybkę: 'Zauroczył mnie Twój opis i chciałbym Cię bliżej poznać.', 'Masz piękne oczy :) Chciałbym sprawdzić czy są takie piękne w realu :)', 'Masz zniewalający uśmiech, pozwól mu zniewolić i mnie', i wiele innych, które są tak samo schematyczne, jak i w nie mniejszym stopniu zajeżdżające 'Ctrl +V'.
Zaś drugi wór, ten bardziej odpychający, nawołuje do wszechobecnej seksualności, w której XXI wiek już po prostu tonie. To w nim tłoczą się i przekrzykują propozycje 'nie do odrzucenia': 'Masz ponętne usta - sprawdziłbym je w realu :D', 'Szukasz seksu?', 'Jestem dyskretny i z przyjemnością spełnię Twoje fantazje :)' Pisz, dzwoń, gwałć - to chyba najlepsze trio podsumowujące tę niewartą dłuższych wywodów grupę.
Jednak moja zdecydowaną faworytką w tym całym pędzie podrywu jest dość ciekawa metoda, którą określiłabym mianem 'nieszkodliwego głupka'. Cechuje je luźna forma zaczepki, która (w moim odczuciu) bardziej przystoi znajomym, aniżeli obcym osobom, które nigdy nie widziały w realu swoich gęb. Bo czy ktoś zaczepi kobietę czekającą w kolejce po kawał mięsa na niedzielny obiad słowami: 'Hejka, jak się czeka?', albo 'Znalazłaś już za ladą kawał schabu, który chciałabyś zjeść?' Z pewnością nikt (przynajmniej nikt o trzeźwym umyśle).
A tymczasem wirtualny podryw kwitnie jak wiosenny ogród od tego typu 'inteligentnych' zaczepek potencjalnych obiektów uczuć. Już chyba lepiej wysłać oklepane wirtualne oczko, aniżeli zbłaźnić się jednym zdaniem i tym samym skreślić szansę na poznanie pięknej niewiasty. Przynajmniej wtedy istnieje nadzieja, że to ona rozpocznie konwersację w bardziej lotny sposób ;)
W ramach podsumowania:
Bazując na własnym doświadczeniu stwierdzam, iż poznanie normalnej jednostki w @świecie randkowych podbojów graniczy z cudem. Bo @cud w realu może okazać się totalnym nieporozumieniem.
Ale o pękających niczym bańka mydlana wizualizacjach internetowego absztyfikanta można stworzyć osobny (i to całkiem pokaźny) wywód ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz